Wyprawa na prawie bezludną Futune
Rzeczywiście Futuna jest odcięta. Nie kursuje tam żaden prom. Raz na miesiąc płynie tam tylko stateczek z zaopatrzeniem.Trudno w to uwierzyć, ale Futuna mająca zaledwie 6 kilometrów długości i licząca 5 tysięcy mieszkańców podzielona jest na dwa królestwa: Sigave i Alo. Granica przebiega strumieniem. Króla wybiera się co kilka lat spośród członków królewskich rodzin. Najważniejsze instytucje wyspy są sprawiedliwie podzielone. Królestwo Sigave ma jedyną przystań na wyspie, a królestwo Alo - lądowisko dla samolotów. W Sigave są oba miejscowe hoteliki i rezydencja przedstawiciela Francji. Ale za to w Alo jest najważniejsze miejsce kultu - bazylika będąca celem pielgrzymek.
W każdej z wiosek, nawet tej najmniejszej, ponad strzechy wyrasta sylweta kamiennego kościoła. Te świątynie wzniesione z wulkanicznego kamienia mają na Futunie niepowtarzalną architekturę - kształtem i kolorem przypominają dziecięce budowle z klocków.
Dwa królestwa małej Futuny od niepamiętnych czasów prowadziły ze sobą wojny. Gdy w 1837 roku na wyspie pojawił się francuski ksiądz Pierre Chanel, miejscowy król Niuluki powitał go życzliwie. Ksiądz nie tylko szerzył wiarę, ale starał się pogodzić zwaśnione strony. Szybko zdobył szacunek tubylców, ale jego nauki kolidowały z istniejącym na wyspie porządkiem społecznym. Po czterech latach król w końcu zażądał, aby misjonarz opuścił wyspę, a gdy ten odmówił, napadł ze swoimi wojownikami na misję. Podanie mówi, że król pozbawił życia księdza drewnianą maczugą.